wtorek, 25 listopada 2014

03.


Klingenthal, Niemcy


 Kolejny dzień w Niemczech. Dzisiaj odbędą się treningi i kwalifikacje. Ale wcześniej chłopaki mają trening. Mieli do wyboru albo bieganie albo ćwiczenia. Wybrali bieganie i wybłagali mnie żebym pobiegała z nimi.
Tak więc 15 minut przed 10 stawiłam się w holu ubrana na sportowo. W dresach! Zrobiłam sobie nawet zdjęcie i wysłałam mojej mamie, żeby jej pokazać, że jak chcę to potrafię. Jeszcze nikogo nie było, więc usiadłam sobie na kanapie i czekałam na resztę.
Muszę przyznać, że jest to bardzo przytulny hotel. Nie wygląda jak inne pięciogwiazdkowe, nowoczesne i zimne hotele. Ma ciepłe barwy, kominek, koce na kanapach, zdjęcia. Aż chcę się tu siedzieć.
Nawet nie zauważyłam kiedy ktoś obok mnie usiadł. Spojrzałam na niego kątem oka. Miał na sobie kurtkę reprezentacji Norwegi i nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. Szczerze to mnie to nawet cieszyło. Nie gapił się, nie próbował zagadać, można powiedzieć, że miał mnie w dupie.
Wyjęłam swój telefon i weszłam na internety. Kompletnie zapomniałam o czymś takim jak Facebook czy Instagram. Zaczęłam sprawdzać fejsa kiedy usłyszałam jak mój sąsiad mówi do siebie coś pod nosem i chowa twarz w dłoniach. Każdy głupi by zauważył, że ewidentnie jest czymś przybity. Nie chciałam się wtrącać w nie swoje sprawy, ale nie potrafiłam tak go samego zostawić.
- Wszystko okej? - spytałam się go po angielsku. Nie znam norweskiego, więc postawiłam na język, który na pewno zna.
Podniósł głowę i się na mnie spojrzał. Uśmiechnął się lekko i powiedział:
- Subiektywnie czy obiektywnie?
- To i to poproszę. - znowu uśmiechnął się do mnie i usiadł bardziej na przeciwko mnie.
- Obiektywnie patrząc to jest okej, a subiektywnie to moje życie uczuciowe się wali.
- Problemy z dziewczyną? - spytałam upewniając się. Nie wiem czy jest hetero czy homo, więc wolałam się spytać.
- Tak, już od dłuższego czasu. - odpowiedział. - myślałem, że będzie inaczej a wyszło jak zwykle.
- To znaczy? - spytałam.
- To może najpierw się przedstawie. Tom  Hilde. - powiedział podając mi rękę.  Uścisnęłam ją i również się przedstawiłam.
- Paulina Kossakowska.
- Z teamu Polaków?
- Tak. Dobra, ale to nie o mnie mamy gadać. - zmieniłam od razu temat.
- Ah tak. Więc mam dziewczynę. - zaczął.
- Serio? Myślałam, że chłopaka. - mruknęłam złośliwie. On się zaśmiał i kontynuował.
- Ma na imię Sarah i również skacze. Poznałem ją dwa lata temu, razem jesteśmy półtora. Na początku byłem szczęśliwy. Często się widywaliśmy, spędzaliśmy razem czas aż nagle wszystko się zepsuło. Sarah miała bardzo poważną kontuzje i wróciła do USA. Przez 3 miesiące w ogóle się nie widywaliśmy. Był skype, ale to nie to samo co spotkanie na żywo. Później ona zaczęła robić jakieś problemy. Uważała, że zacząłem ją olewać, spotykać się z innymi dziewczynami. To wszystko było kompletną bzdurą. Po prostu najnormalniej w świecie nie miałem czasu. Były święta, później Turniej 4 Skoczni, dużo zawodów. Spotkaliśmy się w końcu w Soczi. Udało jej się wyleczyć kontuzje, więc przyjechała. Miłość powróciła. Znowu wszystko było jak dawniej, ale po igrzyskach wróciła do Stanów i już tam została do końca sezonu. Znowu się nie widywaliśmy. Później były wspólne wakacje, potem znowu treningi i wtedy się bardzo pokłóciliśmy. Nawet nie pamiętam już o co poszło. Od słowa do słowa i jakoś wyszło. Nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień aż w końcu do niej zadzwoniłem. Pogodziliśmy się, ale od tamtej chwili nie jest już tak samo. - kiedy skończył zapanowała pomiędzy nami cisza. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Nie jestem aż taka dobra w sprawach miłosnych. - Wiem, trochę dużo informacji i nie wiesz do czego się zabrać.
- Tak, to prawda. Niezła z ciebie gaduła - on się zaśmiał, ale zaraz znowu był smutny Nie mogłam na to patrzeć.
- Powinieneś z nią pogadać. Powiedzieć co ci leży na sercu i zobaczyć co ona na to. - powiedziałam, ale było widać, że on to dobrze wie. - Mogę zadać ci pytanie?
- Jasne.
- Kiedy rozmawiasz z nią przez telefon albo widzisz ją przez kamerkę to czujesz coś? No wiesz motylki w brzuchu, ciało ci drży, nagle nic się nie liczy, tylko ona. - przez chwilę się zastanawiał aż w końcu odpowiedział.
- Jak tak teraz o tym myślę to... Nie, nie wiem. Jak ją widzę to od razu się uśmiecham, ale nie wiem czy czuje coś innego.
Wszystko jasne Tom już jej nie kocha. Albo kocha, ale nie jak dziewczynę tylko jak przyjaciółkę. Ale mu tego nie powiem. On sam powinien na to wpaść.
- Zadzwonię do niej. - powiedział.
- Koniecznie.  - wstałam z kanapy a on zaraz za mną.
- Idziesz już? - czy ja słyszałam zawód w jego głosie? Nie chyba mi się przesłyszało.
- Tak, zaraz przyjdą chłopaki, idziemy biegać, więc pójdę się już rozciągać. - wyjaśniłam. Już miałam odchodzić, kiedy mnie zatrzymał.
- Dziękuje. Bardzo mi pomogłaś. Nie sądziłem, że otworze się przy kimś kogo znam od 10 minut.  - uśmiechnęłam się do niego ciepło i wyszłam z budynku. Przystąpiłam do rozgrzewki. Po zrobieniu kilku skłonów musiałam zaprzestać wykonywanej czynności. Mój telefon zaczął wibrować a po chwili słychać było jakąś melodie. Wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Janek.
- Hej gdzie jesteś? - spytał od razu.
- Czekam przed hotelem. - rzuciłam. On tylko westchnął, bąknął coś pod nosem i się rozłączył. Nie pozostało mi nic, tylko czekać aż przyjdą. Nie musiałam długo czekać, po dosłownie minucie wręcz wylecieli z hotelu rzucając się na mnie. Zanim się z orientowałam leżałam na ziemi a na mnie Dawid i Piotrek. Śmiali się nie wiadomo z tego aż trener nie ustawił ich do pionu. Przeprosili i poszli kawałek dalej się rozgrzewać. Zachowywali się dziwnie, nawet więcej niż dziwnie. Co jakiś czas patrzyli na mnie z chytrymi uśmiechami i szeptali sobie coś na ucho. Nie uszło to uwadze Łukasza.
- Skoro tak bardzo lubicie swoje towarzystwo, to zaraz po treningu pójdziecie pomóc Zbyszkowi pouzupełniać papiery. - rzucił Łukasz i za nim chłopaki zdążyli coś powiedzieć dodał - Możecie iść już biegać.
Każdy ruszył swoim tempem. Uwielbiam biegać. Poza snowboard'em i siatkówką jest to jedyny sport jaki uprawiam.
Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów zauważyłam, że są daleko w tyle. Wiem, narzucam horrendalne tempo, ale jednak myślałam, że biegają szybciej. Chyba, że się im nie chcę. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam biec przed siebie.


 ******************************

poniedziałek, 24 listopada 2014

02.



Knligenthal, Niemcy


 Dopiero stojąc w hotelu zrozumiałam w co się wpakowałam. Wcześniej o tym nie myślałam, może dlatego, że nie miałam czasu na to. Byłam zajęta pakowaniem, myśleniem o tym, że będę pracować z polskimi skoczkami.
Całe teamy Austrii, Niemiec i Słowenii gapiły się na mnie. Nie, to za mało powiedziane. Jakby chcieli to mogliby rozebrać mnie wzrokiem. Poczułam się naga, chociaż miałam na sobie kurtkę, długie jeansy, szalik. Byłam cała zakryta a czułam się naga.
Chłopaki widząc zamieszanie jakie wprowadziłam postanowili mnie trochę zakryć. Stanęli przede mną tak, żeby reszta mnie nie widziała.
- Dzięki. - uśmiechnęli się do mnie.
-  Spoko, jakby coś się działo to wal śmiało - powiedział Piotrek i zaczął się śmiać.
- A co niby miałoby się stać? - nie spodziewałam się co wywołam tym pytaniem.
- Casanova Gregor by się pojawił...
- Coś by cię zaatakowało... - już kolejni chcieli dodać swoje trzy grosze, ale szybko to przerwałam
- Pojebało was?! - spytałam trochę głośniej niż przypuszczałam. Kilka osób, które zrozumiało co powiedziałam zaczęło się śmiać, a reszta patrzyła myśląc że zaraz im wytłumaczę.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale przyszedł Kruczek z kartami do pokojów. Podzielił chłopaków na pary a później dał kartę mi.
- Przez cały okres sezonu będziesz miała własny pokój. - powiedział uśmiechając się do mnie i odchodząc po swoje rzeczy.
Zauważyłam, że skoczkowie już poszli, oprócz jednego. Maciek czekał na mnie.
- Możesz iść poradzę sobie. - powiedziałam biorąc dwie torby na obydwa ramiona i walizkę do ręki. Maciek spojrzał na mnie i od razu zabrał mi jedną z toreb.
- Może dziewczyno co ty tam masz?! - spytał zaskoczony.
- Plastry do kinezytapingu, maście, kremy.. - zaczęłam wyliczać, ale Kot uciszył mnie ręką,
- Tyle mi wystarczy. - uśmiechnął się i pokazał żebym szła pierwsza do windy.
Skoczkowie zebrani w holu patrzyli się na nasz każdy ruch co mnie ciągle jeszcze krępowało. Nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji. Ostatni raz tyle ludzi się na mnie gapiło jak wywaliłam się na schodach w centrum handlowym. Połowa ludzi miała ze mnie beke a druga połowa pytała się czy nic mi nie jest.
Weszłam do windy i stanęłam tyłem do drzwi.
- Następnym razem załóż dłuższą kurtkę. - powiedział Maciek kiedy drzwi windy zaczęły się zamykać.
- Niby dlaczego? - o co mu chodzi?
- Jak wsiadłaś do windy i odwróciłaś się tyłem to reszta miała idealny widok na twój tyłek. - powiedział rozbawiony. Boże w co ja się wpakowałam?


 Kolacja zaczyna się równo o 18. Chciałam być tam idealnie na czas, bo chłopcy mówili, że nikt nigdy nie przychodzi na 18, więc uniknęłabym skoczków z innym krajów.
Niestety nie będzie mi to dane, bo o 17 30 zaczęło się spotkanie sztabu i chcąc nie chcąc musiałam na nim być. Spotkanie oczywiście było nudne jak flaki z olejem i nic nowego nie wniosło. Dowiedziałam się tylko o której jutro jest zbiórka i jaki jest plan na dzień. Spotkanie skończyło się po godzinie i byłam już pewna, że wszyscy są na stołówce. Na szczęście nie szłam tam sama, bo z Łukaszem i Kacprem Skrobotem, serwisantem kadry. Po paru chwilach byliśmy już obok stołówki. Czekałam aż wejdą, ale się okazało, że są dżentelmenami i otworzyli przede mną drzwi. Kiedy facet powinien być dżentelmenem to nim nie jest a jak nie chcę żeby nim był to nagle mu się przypomina, że powinien otworzyć przede mną drzwi. Faceci.
Tak więc weszłam jako pierwsza a oni zaraz za mną. Nie myliłam się. Wszystkie reprezentacje zeszły na kolacje i się zaczęło. Ci którzy mnie nie widzieli wręcz pokazywali mnie palcami a reszta tylko mi się przyglądała z uśmiechem błąkającym się po ustach. jak najszybciej mogłam zajęłam miejsce obok chłopaków. Niestety było tylko jedno wolne miejsce i to takie, że wszyscy mnie widzą.
- Cześć. - przywitałam się udając, że nie rusza mnie to, że inni się na mnie gapią.
- Cześć, cześć. Jak tam na spotkaniu? - spytał Kamil.
- Mega nudno. - opowiedziałam nakładając sobie sałatki.
- Widzieliście nową fryzurę Hofera? - spytał się Piotrek. Chłopcy przytaknęli i zaczęli hejtować Walterka.
Starałam się ich słuchać, ale gadali takie głupoty, że to było już nie do zniesienia a Piotrek przechodził samego siebie. Uważa, że nowa fryzura Hofera to jakiś zły znak. Jak to usłyszałam to myślałam, że zaraz spadnę z krzesła. Głupszej rzeczy to ja dawno nie słyszałam, Oczywiście ja też nie darze zbytnią sympatią Hofera, ale bez przesady.
Skończyłam jeść, ale czekałam na któregoś z chłopaków. Nie chciałam iść sama. Po 10 minutach w końcu Dawid postanowił iść.
- Idziesz? - spytałam.
- Tak, chodź. - powiedział. Poczekał aż wstanę i ruszyliśmy przed siebie. - Współczuje ci. Nie wiem czy bym dał radę być jedynym chłopakiem wśród setki dziewczyn. Chociaż byłoby to niezwykle interesujące. - zaśmiał się otwierając mi drzwi.
- Może i by ci się na początku podobało, ale później nie byłoby tak kolorowo. - powiedziałam naciskając guzik do windy. Drzwi od stołówki się otworzyły i zobaczyliśmy Heinza Kuttina, trenera austriackich skoczków.
- O Heniek idzie. - spojrzałam na niego zdziwiona. Heniek? - Kiedyś nas trenował. Równy z niego gość. Jest dziwny, pozytywny, ale wciąż dziwny.
-  O Dawid! - krzyknął do Kubackiego. Podszedł do nas bliżej i spojrzał na mnie. - I koleżankę sobie znalazłeś! Dziewczyna?
Zaczęłam się śmiać.
- Nie. Jestem fizjoterapeutką polskich skoczków. - odpowiedziałam za Dawida. - Paulina Kossakowska.
Podałam mu rękę a on mnie w nią pocałował. Chciało mi się śmiać na ten gest, ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Bardzo mi miło. Ja jestem Heinz Kuttin. Trener dzieciaczków z Austrii. - zaczęłam się śmiać. Dzieciaczki? Serio?
Weszliśmy do windy, która po chwili się zamknęła.
- Odkąd chłopcy cię dzisiaj zobaczyli to nie przestają o tobie rozmawiać. - zaczął Heinz. Zrobiłam duże oczy.
- Naprawdę? A co mówią?
- Na początku mówili o twojej nieprzeciętnej urodzie, później zastanawiali się jak masz na imię, czy masz chłopaka, co tu robisz. Coś tam jeszcze gadali, ale ja poszedłem od nich bo spać mi się chcę. - powiedział po czym ziewnął.
Winda się zatrzymała na drugim piętrze, więc Heinz wyszedł uprzednio się żegnając. Kiedy drzwi się zamknęły razem z Dawidem zaczęliśmy się śmiać.
- Zanim przyszłaś na kolacje to podszedł do nas casanova Schlierenzauer i się o ciebie pytał. - powiedział Dawid kiedy już się uspokoiliśmy. Wyszliśmy z windy i kierowaliśmy się w stronę mojego pokoju.
- Co chciał?
- Pytał się o to samo co powiedział Heinz. Od razu mówię, że nic mu nie powiedzieliśmy. Nie lubię go, reszta też, więc kazaliśmy mu spadać.
- Powiedzieliście takiej gwieździe żeby spadała?! - udałam oburzenie. - Jak mogliście? On się musiał teraz na pewno obrazić!
- Za pewnie tak. No, ale co ja poradzę, że go nie lubię? No nic.


************************

Jest i dwójka! Chce tylko prosić o komentarze. O nic więcej, no i może, o to, żebyście byly cierpliwe, bo już niedługo zacznie się powoli coś dziać. - Ola ;)

01.




 Zakopane



  Ostatnie rzeczy lądowały w mojej walizce. Nie potrzebowałam ich jakoś dużo, bo to tylko 5 dni, ale jednak jestem kobietą, więc spakowałam kilka rzeczy na zapas. Zresztą nie miałam za bardzo czasu myśleć co wziąć. Nie zamierzałam nigdzie w najbliższym czasie wyjeżdżać, ale nie mogłam odmówić przyjęcia takiej propozycji!
Niecodziennie zdarza mi się odebrać telefon od samego Łukasza Kruczka, który prosi mnie żebym dołączyła do reprezentacji! Byłam tak zaskoczona, że przez minutę stałam z otwartą buzią i nie wiedziałam co powiedzieć. Od roku pracuje ze skoczkami, ale to są jeszcze dzieci. Głównie to prawie nic nie robię, bo ich nigdy nic nie boli.
Wracając jednak do telefonu od Kruczka. Kiedy w końcu się ogarnęłam zaproponowałam żebyśmy się spotkali i na spokojnie porozmawiali.
Kolejnego dnia równo o 10 stawiłam się w Związku. Znalazłam odpowiednie biuro i do niego weszłam. Przy biurku siedział Kruczek zapisując coś w jakimś notesie. Lekko trzasnęłam drzwiami i dopiero wtedy mnie zauważył.
- Dzień dobry. - przywitałam się podchodząc bliżej.
- Dzień dobry. Paulina Kossakowska?
- Tak.
- Świetnie, że przyszłaś. Mogę mówić do ciebie na ty? - spytał.
- Tak, nie ma problemu. - usiadłam na przeciwko niego i czekałam aż coś powie.
- Dobra, przejdźmy do rzeczy. Nasz fizjoterapeuta złamał rękę i skręcił kostkę, więc nie jest w stanie pracować. Jak za pewnie wiesz za tydzień zaczyna się puchar świata a my potrzebujemy fizjoterapeuty od zaraz. Łukasz Gębala cię zna i zaproponował żebyśmy ciebie zatrudnili. Opisywał cię w samych superlatywach, więc nas przekonał. - powiedział.
- Czyli proponujecie mi pracę. Tak? - on pokiwał głową na tak. - No dobra, ale ja pracuje z młodymi i nie wiem czy mogę ich tak zostawić.
- Porozmawiałem z kim trzeba i powiedzieli, że sobie jakoś poradzą .
- Mam z wami pracować dopóki Łukasz nie wróci? - nie wiem czy jest sens pracować miesiąc, góra dwa.
- Nie. Zatrudniamy cię do końca sezonu. Jak Łukasz wróci to będziemy mieli dwóch fiojzterapeutów. - co ja mam zrobić? Rzucić wszystko i jeździć przez parę miesięcy po Europie czy zostać w Zakopanem i nic nie robić.
- Lubie wyzwania, wchodzę w to. - powiedziałam uśmiechając się w stronę Łukasza. On również się uśmiechnął.
- Nawet nie wiesz jaki ciężki kamień spadł mi z serca. Nie chciałem zatrudniać kogoś komu nie będę ufać od samego początku. - powiedział.
- Ufasz mi? - byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się tego.
- Jeśli Łukasz jest pewny, że dasz radę to ja się pod tym podpisuje.

  Za 2 godziny muszę być na lotnisku, więc postanowiłam zanieść już walizkę na dół. W salonie siedział mój brat i moja mama. Uparli się, że odwiozą mnie na lotnisko, więc nie miałam wyboru i musiałam to przyjąć do wiadomości. Kiedy razem o coś walczyli to nie byłam w stanie ich pokonać. W sekundę mieli już tysiące powodów dla których powinni mnie odwieść.
- Jesteś już gotowa? - spytała się od razu moja mama.
- Prawie.
Usiadłam obok nich na kanapie i spojrzałam co oglądają. No tak mogłam się spodziewać, że będą oglądać jakiś program naukowy.
Mają bzika na punkcie nauki, archeologi i tym podobnych. Mój brat poszedł nawet w tym kierunku i studiuje w Krakowie fizykę. Moi rodzice, a zwłaszcza mama są z niego przez to bardzo dumni.
Oczywiście, ze mnie też, bardzo się cieszą, że będę pomagać polskim skoczkom.
- Spakowałaś ciepłe ubrania? Na pewno będzie bardzo zimno. - czy ja mam 5 lat?
- Tak, mamo. Mam wszystko czego potrzebuje, plus dostałam ubrania od związku.
- I tak nie będziesz w nich chodzić. Dobrze wiem, że interesujesz się modą i na 100 % nie założysz sportowych rzeczy do wyjścia. - powiedziała mama wstając z kanapy.
- Nie prawda, będę je nosić! - kłóciłam się chociaż miała rację. Kurtkę jeszcze założę, ale dresów nigdy. W nich tylko biegam i chodzę po domu. Nie wyszłabym w nich nawet do warzywniaka a już na pewno nie pokaże się w nich skoczkom.
To nie jest tak, że dbam przesadnie o swój wygląd. Po prostu muszę dobrze się czuć w ubraniu, żeby go założyć. A w dresach czuje się dobrze tylko wtedy kiedy nikt na mnie nie patrzy.
- Daj jej spokój już mamo. I tak zrobi co będzie chciała. Paulina jest już dorosła. - w mojej obronie stanął niezawodny Tomek.
- Niech będzie, ale nie chcę później słuchać, że jesteś chora. - zamknęła temat wychodząc z salonu.
- Paulina tylko ty tam nie lataj za chłopakami tylko pracuj. Dobra? - jak zwykle przesadnie nadopiekuńczy.
- To nie ja będę za nimi latać tylko oni za mną. - powiedziałam uśmiechając się do niego. On również się uśmiechnął i pokiwał głową z rozbawienia.
- Jak zwykle skromna.
- Jak zwykle skromna. - zaczęłam go przedrzeźniać, później łaskotać aż skoczyliśmy na podłodze. Obydwoje się śmialiśmy właściwie to nawet nie wiem z czego.
- Macie się w tej chwili uspokoić! - krzyk mamy przerwał naszą zabawę. Podnieśliśmy się z podłogi i stanęliśmy przy mamie.
- Ubierajcie się.
Żeby na nas już nie krzyczała to  posłusznie zrobiliśmy to co kazała, sprawdziłam czy wzięłam wszystko i mogliśmy wychodzić. Wsiedliśmy  do samochodu i ruszyliśmy w stronę lotniska.

Uparli się, że odprowadzą mnie do samego końca. Na krzesełkach siedziało już paru skoczków i trenerzy.
- No dobra, to ja już będę lecieć. - zaczęłam odwracając się w ich stronę. Zauważyłam, że Tomek patrzy na skoczków - Nie poznam cię z nimi.
- Dlaczego? - spytał naburmuszony.
- Bo sama poznałam ich 3 dni temu i nie chcę się narzucać.
Dogaduje się z nimi. Jest jeszcze jakaś rezerwa z obydwu stron, ale już powoli zanika. Nie dziwie się im, w końcu nigdy jeszcze nie pracowali z dziewczyną, więc musi być pewna rezerwa. Od teraz będziemy spędzać ze sobą mnóstwo czasu.
- Niech ci będzie, ale następnym razem nie odpuszczę tak łatwo. - powiedział.
- Paulinko tylko tam na siebie uważaj. - powiedziała mama przytulając mnie.
- Za 5 dni będę z powrotem.
- No wiem, ale pilnuj się tam.
- Dobrze. - wiedziałam, że i tak z nią nie wygram, więc dałam sobie spokój. Bo co ja tam mogę sobie zrobić? To nie jest wyprawa na Antarktydę, tylko wyjazd do Niemiec.
Przytuliłam się jeszcze do brata i razem z walizką podeszłam do ekipy.
- Cześć Paula! - wręcz wykrzyczał Piotrek. On chyba nie potrafi być nie szczęśliwy. Odkąd go widzę to zawsze jest uśmiechnięty, rzuca żartami na prawo i lewo.
- Hej.
Przywitałam się z resztą i usiadłam na wolnym krzesełku obok Kamila.
- Mogę zadać ci pytanie? - spytał. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową na tak. - Ten chłopak, który przyszedł cię odprowadzić to twój chłopak?
Zaczęłam się śmiać. Ja i Tomek?! Jakbyśmy nie byli rodzeństwem to nie chciałabym się z nim nawet przyjaźnić.
- Nie. To mój brat, Tomek. - powiedziałam, kiedy się już uspokoiłam.
- Tak myślałem. Patrzył się na ciebie z miłością, ale taką braterską.
Uśmiechnęłam się do niego na te słowa. Może i się kłócimy, bijemy i wyzywamy, ale kiedy jedno potrzebuje drugiego to zawsze możemy na siebie liczyć.
- Skoro wszyscy są to chodźmy do samolotu. - powiedział Kruczek. Wszyscy wzięli swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę odprawy a później do samolotu.
Miałam miejsce obok Piotrka i Janka. Po starcie razem w chłopakami zaczęliśmy oglądać film na moim laptopie, oczywiście nie zabrakło komentarzy z naszej strony.


*************************************

 No i mamy jedyneczke! Mam nadzieje, że was nie zanudziłam na śmierć i ktoś będzie chciał czytać moje nowe opowiadanie. Zapraszam do komentowania, to wiele dla mnie znaczy.
Proszę również o pisanie w komentarzach z kim chcecie żeby Paulina była, bo ja nie wiem jeszcze kogo wybrać. - Ola ;)

środa, 12 listopada 2014