poniedziałek, 24 listopada 2014

01.




 Zakopane



  Ostatnie rzeczy lądowały w mojej walizce. Nie potrzebowałam ich jakoś dużo, bo to tylko 5 dni, ale jednak jestem kobietą, więc spakowałam kilka rzeczy na zapas. Zresztą nie miałam za bardzo czasu myśleć co wziąć. Nie zamierzałam nigdzie w najbliższym czasie wyjeżdżać, ale nie mogłam odmówić przyjęcia takiej propozycji!
Niecodziennie zdarza mi się odebrać telefon od samego Łukasza Kruczka, który prosi mnie żebym dołączyła do reprezentacji! Byłam tak zaskoczona, że przez minutę stałam z otwartą buzią i nie wiedziałam co powiedzieć. Od roku pracuje ze skoczkami, ale to są jeszcze dzieci. Głównie to prawie nic nie robię, bo ich nigdy nic nie boli.
Wracając jednak do telefonu od Kruczka. Kiedy w końcu się ogarnęłam zaproponowałam żebyśmy się spotkali i na spokojnie porozmawiali.
Kolejnego dnia równo o 10 stawiłam się w Związku. Znalazłam odpowiednie biuro i do niego weszłam. Przy biurku siedział Kruczek zapisując coś w jakimś notesie. Lekko trzasnęłam drzwiami i dopiero wtedy mnie zauważył.
- Dzień dobry. - przywitałam się podchodząc bliżej.
- Dzień dobry. Paulina Kossakowska?
- Tak.
- Świetnie, że przyszłaś. Mogę mówić do ciebie na ty? - spytał.
- Tak, nie ma problemu. - usiadłam na przeciwko niego i czekałam aż coś powie.
- Dobra, przejdźmy do rzeczy. Nasz fizjoterapeuta złamał rękę i skręcił kostkę, więc nie jest w stanie pracować. Jak za pewnie wiesz za tydzień zaczyna się puchar świata a my potrzebujemy fizjoterapeuty od zaraz. Łukasz Gębala cię zna i zaproponował żebyśmy ciebie zatrudnili. Opisywał cię w samych superlatywach, więc nas przekonał. - powiedział.
- Czyli proponujecie mi pracę. Tak? - on pokiwał głową na tak. - No dobra, ale ja pracuje z młodymi i nie wiem czy mogę ich tak zostawić.
- Porozmawiałem z kim trzeba i powiedzieli, że sobie jakoś poradzą .
- Mam z wami pracować dopóki Łukasz nie wróci? - nie wiem czy jest sens pracować miesiąc, góra dwa.
- Nie. Zatrudniamy cię do końca sezonu. Jak Łukasz wróci to będziemy mieli dwóch fiojzterapeutów. - co ja mam zrobić? Rzucić wszystko i jeździć przez parę miesięcy po Europie czy zostać w Zakopanem i nic nie robić.
- Lubie wyzwania, wchodzę w to. - powiedziałam uśmiechając się w stronę Łukasza. On również się uśmiechnął.
- Nawet nie wiesz jaki ciężki kamień spadł mi z serca. Nie chciałem zatrudniać kogoś komu nie będę ufać od samego początku. - powiedział.
- Ufasz mi? - byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się tego.
- Jeśli Łukasz jest pewny, że dasz radę to ja się pod tym podpisuje.

  Za 2 godziny muszę być na lotnisku, więc postanowiłam zanieść już walizkę na dół. W salonie siedział mój brat i moja mama. Uparli się, że odwiozą mnie na lotnisko, więc nie miałam wyboru i musiałam to przyjąć do wiadomości. Kiedy razem o coś walczyli to nie byłam w stanie ich pokonać. W sekundę mieli już tysiące powodów dla których powinni mnie odwieść.
- Jesteś już gotowa? - spytała się od razu moja mama.
- Prawie.
Usiadłam obok nich na kanapie i spojrzałam co oglądają. No tak mogłam się spodziewać, że będą oglądać jakiś program naukowy.
Mają bzika na punkcie nauki, archeologi i tym podobnych. Mój brat poszedł nawet w tym kierunku i studiuje w Krakowie fizykę. Moi rodzice, a zwłaszcza mama są z niego przez to bardzo dumni.
Oczywiście, ze mnie też, bardzo się cieszą, że będę pomagać polskim skoczkom.
- Spakowałaś ciepłe ubrania? Na pewno będzie bardzo zimno. - czy ja mam 5 lat?
- Tak, mamo. Mam wszystko czego potrzebuje, plus dostałam ubrania od związku.
- I tak nie będziesz w nich chodzić. Dobrze wiem, że interesujesz się modą i na 100 % nie założysz sportowych rzeczy do wyjścia. - powiedziała mama wstając z kanapy.
- Nie prawda, będę je nosić! - kłóciłam się chociaż miała rację. Kurtkę jeszcze założę, ale dresów nigdy. W nich tylko biegam i chodzę po domu. Nie wyszłabym w nich nawet do warzywniaka a już na pewno nie pokaże się w nich skoczkom.
To nie jest tak, że dbam przesadnie o swój wygląd. Po prostu muszę dobrze się czuć w ubraniu, żeby go założyć. A w dresach czuje się dobrze tylko wtedy kiedy nikt na mnie nie patrzy.
- Daj jej spokój już mamo. I tak zrobi co będzie chciała. Paulina jest już dorosła. - w mojej obronie stanął niezawodny Tomek.
- Niech będzie, ale nie chcę później słuchać, że jesteś chora. - zamknęła temat wychodząc z salonu.
- Paulina tylko ty tam nie lataj za chłopakami tylko pracuj. Dobra? - jak zwykle przesadnie nadopiekuńczy.
- To nie ja będę za nimi latać tylko oni za mną. - powiedziałam uśmiechając się do niego. On również się uśmiechnął i pokiwał głową z rozbawienia.
- Jak zwykle skromna.
- Jak zwykle skromna. - zaczęłam go przedrzeźniać, później łaskotać aż skoczyliśmy na podłodze. Obydwoje się śmialiśmy właściwie to nawet nie wiem z czego.
- Macie się w tej chwili uspokoić! - krzyk mamy przerwał naszą zabawę. Podnieśliśmy się z podłogi i stanęliśmy przy mamie.
- Ubierajcie się.
Żeby na nas już nie krzyczała to  posłusznie zrobiliśmy to co kazała, sprawdziłam czy wzięłam wszystko i mogliśmy wychodzić. Wsiedliśmy  do samochodu i ruszyliśmy w stronę lotniska.

Uparli się, że odprowadzą mnie do samego końca. Na krzesełkach siedziało już paru skoczków i trenerzy.
- No dobra, to ja już będę lecieć. - zaczęłam odwracając się w ich stronę. Zauważyłam, że Tomek patrzy na skoczków - Nie poznam cię z nimi.
- Dlaczego? - spytał naburmuszony.
- Bo sama poznałam ich 3 dni temu i nie chcę się narzucać.
Dogaduje się z nimi. Jest jeszcze jakaś rezerwa z obydwu stron, ale już powoli zanika. Nie dziwie się im, w końcu nigdy jeszcze nie pracowali z dziewczyną, więc musi być pewna rezerwa. Od teraz będziemy spędzać ze sobą mnóstwo czasu.
- Niech ci będzie, ale następnym razem nie odpuszczę tak łatwo. - powiedział.
- Paulinko tylko tam na siebie uważaj. - powiedziała mama przytulając mnie.
- Za 5 dni będę z powrotem.
- No wiem, ale pilnuj się tam.
- Dobrze. - wiedziałam, że i tak z nią nie wygram, więc dałam sobie spokój. Bo co ja tam mogę sobie zrobić? To nie jest wyprawa na Antarktydę, tylko wyjazd do Niemiec.
Przytuliłam się jeszcze do brata i razem z walizką podeszłam do ekipy.
- Cześć Paula! - wręcz wykrzyczał Piotrek. On chyba nie potrafi być nie szczęśliwy. Odkąd go widzę to zawsze jest uśmiechnięty, rzuca żartami na prawo i lewo.
- Hej.
Przywitałam się z resztą i usiadłam na wolnym krzesełku obok Kamila.
- Mogę zadać ci pytanie? - spytał. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową na tak. - Ten chłopak, który przyszedł cię odprowadzić to twój chłopak?
Zaczęłam się śmiać. Ja i Tomek?! Jakbyśmy nie byli rodzeństwem to nie chciałabym się z nim nawet przyjaźnić.
- Nie. To mój brat, Tomek. - powiedziałam, kiedy się już uspokoiłam.
- Tak myślałem. Patrzył się na ciebie z miłością, ale taką braterską.
Uśmiechnęłam się do niego na te słowa. Może i się kłócimy, bijemy i wyzywamy, ale kiedy jedno potrzebuje drugiego to zawsze możemy na siebie liczyć.
- Skoro wszyscy są to chodźmy do samolotu. - powiedział Kruczek. Wszyscy wzięli swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę odprawy a później do samolotu.
Miałam miejsce obok Piotrka i Janka. Po starcie razem w chłopakami zaczęliśmy oglądać film na moim laptopie, oczywiście nie zabrakło komentarzy z naszej strony.


*************************************

 No i mamy jedyneczke! Mam nadzieje, że was nie zanudziłam na śmierć i ktoś będzie chciał czytać moje nowe opowiadanie. Zapraszam do komentowania, to wiele dla mnie znaczy.
Proszę również o pisanie w komentarzach z kim chcecie żeby Paulina była, bo ja nie wiem jeszcze kogo wybrać. - Ola ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz